Nowoczesne benefity pracownicze: co naprawdę się opłaca? Sprawdź, jak firmy oszczędzają dzięki karcie lunchowej / ZnajdzPrace+

Nowoczesne benefity pracownicze: co naprawdę się opłaca? Sprawdź, jak firmy oszczędzają dzięki karcie lunchowej

Choć wydaje się, że walkę o pracownika wygra ten, kto położy na stole największe pieniądze, to nie jest to pełna prawda. Bo benefity swoim znaczeniem doganiają pensję. A jednak wiele firm wciąż inwestuje w dodatki, które pracownicy traktują… cóż, właśnie jak dodatki. Dobrze, jeśli są, ale ich brak mógłby przejść bez echa – w przeciwieństwie do faktury od dostawcy. Co zatem naprawdę działa? I jak pogodzić oczekiwania zespołu z finansową rzeczywistością?

Benefity – co naprawdę przyciąga i zatrzymuje pracowników?

Teoretycznie wszystko jasne – lepsze warunki zatrudnienia przyciągają kandydatów. Jednak pracownicy coraz częściej pytają nie karnet sportowy, ale o to, co naprawdę ma dla nich znaczenie. Na liście: pakiet medyczny, dofinansowanie posiłków, elastyczny czas pracy. Pracownicy najwyżej cenią benefity, które przekładają się na ich codzienne życie. Co ciekawe, dodatki o wysokiej wartości symbolicznej (np. dostęp do aplikacji wellbeingowych) schodzą na drugi plan. Pracownicy chcą rozwiązań prostych, odczuwalnych, powtarzalnych. Doskonałym przykładem jest karta lunchowa. Świadczenia tego typu zyskują na popularności, ponieważ mają sens: dla pracownika to codzienny posiłek bez kosztów z jego strony, dla firmy – oszczędność na składkach i podatkach.

Sprawdź najlepsze oferty pracy z Twojej okolicy:

Zobacz więcej

Dlaczego karta lunchowa to więcej niż dodatek do pensji?

Z perspektywy finansów osobistych, każdy wspierający codzienność benefit jest na wagę złota. Karta lunchowa to jedno z tych rozwiązań, które realnie odciąża domowy budżet. Pracownik nie musi się zastanawiać, czy wyda dziś kilkanaście (lub kilkadziesiąt) złotych na obiad, bo budżet na to zapewnia mu pracodawca. Jeden problem z głowy. I tu pojawia się pierwsza zaleta: praktyczność. Karta lunchowa nie trafia do szuflady, nie wymaga skomplikowanej aktywacji konta, logowania do aplikacji (choć jest i taka opcja) czy śledzenia limitów punktów. Jest po prostu gotowa do użycia. I to w miejscach, z których pracownicy faktycznie korzystają – od osiedlowych sklepów po sieci restauracyjne. Co ważne: taki benefit nie jest opodatkowany, ani obciążony składkami ZUS – pod warunkiem że firma zachowa limit 450 zł na pracownika miesięcznie, a środki z karty będą finansowały zakup posiłków (zgodnie z interpretacjami ZUS i Ministerstwa Rodziny).

Ale jest jeszcze jeden, często niedoceniany efekt: psychologiczna wartość. Dodatek pieniężny tej samej wysokości co karta lunchowa – nawet widoczny na pasku wynagrodzenia – nie zostaje zapamiętany, zwykle zostaje skonsumowany przez bieżące potrzeby. Tymczasem stały benefit przypisany do realizacji jednej życiowej potrzeby, w tym przypadku jedzenia, buduje poczucie bezpieczeństwa. Firma dba o zespoły nie tylko deklaratywnie, ale wspiera ich wybory żywieniowe każdego dnia.

Zyski dla firmy: zwolnienie z ZUS i koszty uzyskania przychodu

Na pierwszy plan wysuwają się korzyści dla pracowników, ale karta lunchowa to rozsądny wybór z perspektywy finansowej firmy. Zgodnie z przepisami, jeśli karta lunchowa spełnia określone warunki (przypomnijmy – to m.in. limit do 450 zł miesięcznie i przeznaczenie środków na posiłki), to jej wartość nie wchodzi do podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. Co więcej – wydatki poniesione na dofinansowanie posiłków mogą być zaliczone do kosztów uzyskania przychodu (zgodnie z art. 15 ust. 1 ustawy o CIT). Dla firmy to podwójna korzyść: niższe obciążenia po stronie składek i możliwość zmniejszenia podstawy opodatkowania. Przejdźmy przez prosty przykład:

  1. Firma zatrudnia 100 pracowników.
  2. Dofinansowuje ich posiłki – 450 zł miesięcznie na osobę.
  3. Jej oszczędność na składkach ZUS w porównaniu do klasycznego dodatku pieniężnego: ok. 78 zł miesięcznie na osobę.
  4. W skali roku, daje to ponad 90 000 zł oszczędności tylko na składkach.

A to jeszcze bez uwzględnienia korzyści podatkowych i tzw. miękkich wskaźników, takich jak wzrost zaangażowania czy niższa rotacja pracowników. Z perspektywy HR i finansów: trudno o benefit, który lepiej łączy interesy obu stron.

Prosty wdrożeniowy model – jak zacząć korzystać z kart lunchowych?

Dobra wiadomość dla działów HR i kadr: wdrożenie kart lunchowych to prosty proces. W przeciwieństwie do niektórych benefitów (jak np. programy wellbeingowe czy platformy edukacyjne), tu wszystko działa w oparciu o łatwy i powtarzalny model. Jak to wygląda w praktyce?

  1. Pracodawca ustala miesięczną kwotę dofinansowania – najczęściej jest to 300-450 zł (tak, by nie przekroczyć limitu zwolnienia z ZUS).
  2. Karty są zamawiane raz i przekazywane pracownikom, fizycznie lub w wersji mobilnej.
  3. Co miesiąc firma doładowuje karty – zdalnie i zbiorczo, bez potrzeby kontaktu z każdym pracownikiem z osobna.
  4. Pracownicy korzystają z kart w punktach gastronomicznych, sklepach spożywczych czy przez aplikacje mobilne.

W Edenred system jest gotowy do działania niemal „od ręki”. Nie wymaga integracji z systemami ERP, nie generuje dodatkowego obiegu dokumentów i może być obsługiwany z poziomu prostego panelu online. Co ważne, firma może samodzielnie decydować o tym, kogo obejmuje benefit i jak będzie wysokość finansowania – bez sztywnych ram czy zobowiązań. Dzięki temu wdrożenie kart lunchowych przynosi oszczędności i nie zabiera czasu zespołom HR, które – jak wiemy – i tak mają pełne ręce pracy. Dlatego jeśli planujesz przebudowę systemu świadczeń pozapłacowych, karta lunchowa powinna znaleźć się wysoko na Twojej liście. To efektywne wykorzystanie budżetu i, po prostu, dobra inwestycja w ludzi.

Choć wydaje się, że walkę o pracownika wygra ten, kto położy na stole największe pieniądze, to nie jest to pełna prawda. Bo benefity swoim znaczeniem doganiają pensję. A jednak wiele firm wciąż inwestuje w dodatki, które pracownicy traktują… cóż, właśnie jak dodatki. Dobrze, jeśli są, ale ich brak mógłby przejść bez echa – w przeciwieństwie do faktury od dostawcy. Co zatem naprawdę działa? I jak pogodzić oczekiwania zespołu z finansową rzeczywistością?

Benefity – co naprawdę przyciąga i zatrzymuje pracowników?

Teoretycznie wszystko jasne – lepsze warunki zatrudnienia przyciągają kandydatów. Jednak pracownicy coraz częściej pytają nie karnet sportowy, ale o to, co naprawdę ma dla nich znaczenie. Na liście: pakiet medyczny, dofinansowanie posiłków, elastyczny czas pracy. Pracownicy najwyżej cenią benefity, które przekładają się na ich codzienne życie. Co ciekawe, dodatki o wysokiej wartości symbolicznej (np. dostęp do aplikacji wellbeingowych) schodzą na drugi plan. Pracownicy chcą rozwiązań prostych, odczuwalnych, powtarzalnych. Doskonałym przykładem jest karta lunchowa. Świadczenia tego typu zyskują na popularności, ponieważ mają sens: dla pracownika to codzienny posiłek bez kosztów z jego strony, dla firmy – oszczędność na składkach i podatkach.

Dlaczego karta lunchowa to więcej niż dodatek do pensji?

Z perspektywy finansów osobistych, każdy wspierający codzienność benefit jest na wagę złota. Karta lunchowa to jedno z tych rozwiązań, które realnie odciąża domowy budżet. Pracownik nie musi się zastanawiać, czy wyda dziś kilkanaście (lub kilkadziesiąt) złotych na obiad, bo budżet na to zapewnia mu pracodawca. Jeden problem z głowy. I tu pojawia się pierwsza zaleta: praktyczność. Karta lunchowa nie trafia do szuflady, nie wymaga skomplikowanej aktywacji konta, logowania do aplikacji (choć jest i taka opcja) czy śledzenia limitów punktów. Jest po prostu gotowa do użycia. I to w miejscach, z których pracownicy faktycznie korzystają – od osiedlowych sklepów po sieci restauracyjne.

Co ważne: taki benefit nie jest opodatkowany, ani obciążony składkami ZUS – pod warunkiem że firma zachowa limit 450 zł na pracownika miesięcznie, a środki z karty będą finansowały zakup posiłków (zgodnie z interpretacjami ZUS i Ministerstwa Rodziny). Ale jest jeszcze jeden, często niedoceniany efekt: psychologiczna wartość. Dodatek pieniężny tej samej wysokości co karta lunchowa – nawet widoczny na pasku wynagrodzenia – nie zostaje zapamiętany, zwykle zostaje skonsumowany przez bieżące potrzeby. Tymczasem stały benefit przypisany do realizacji jednej życiowej potrzeby, w tym przypadku jedzenia, buduje poczucie bezpieczeństwa. Firma dba o zespoły nie tylko deklaratywnie, ale wspiera ich wybory żywieniowe każdego dnia.

Zyski dla firmy: zwolnienie z ZUS i koszty uzyskania przychodu

Na pierwszy plan wysuwają się korzyści dla pracowników, ale karta lunchowa to rozsądny wybór z perspektywy finansowej firmy. Zgodnie z przepisami, jeśli karta lunchowa spełnia określone warunki (przypomnijmy – to m.in. limit do 450 zł miesięcznie i przeznaczenie środków na posiłki), to jej wartość nie wchodzi do podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. Co więcej – wydatki poniesione na dofinansowanie posiłków mogą być zaliczone do kosztów uzyskania przychodu (zgodnie z art. 15 ust. 1 ustawy o CIT). Dla firmy to podwójna korzyść: niższe obciążenia po stronie składek i możliwość zmniejszenia podstawy opodatkowania. Przejdźmy przez prosty przykład:

  1. Firma zatrudnia 100 pracowników.
  2. Dofinansowuje ich posiłki – 450 zł miesięcznie na osobę.
  3. Jej oszczędność na składkach ZUS w porównaniu do klasycznego dodatku pieniężnego: ok. 78 zł miesięcznie na osobę.
  4. W skali roku, daje to ponad 90 000 zł oszczędności tylko na składkach.

A to jeszcze bez uwzględnienia korzyści podatkowych i tzw. miękkich wskaźników, takich jak wzrost zaangażowania czy niższa rotacja pracowników.

Z perspektywy HR i finansów: trudno o benefit, który lepiej łączy interesy obu stron.

Prosty wdrożeniowy model – jak zacząć korzystać z kart lunchowych?

Dobra wiadomość dla działów HR i kadr: wdrożenie kart lunchowych to prosty proces. W przeciwieństwie do niektórych benefitów (jak np. programy wellbeingowe czy platformy edukacyjne), tu wszystko działa w oparciu o łatwy i powtarzalny model. Jak to wygląda w praktyce?

  1. Pracodawca ustala miesięczną kwotę dofinansowania – najczęściej jest to 300-450 zł (tak, by nie przekroczyć limitu zwolnienia z ZUS).
  2. Karty są zamawiane raz i przekazywane pracownikom, fizycznie lub w wersji mobilnej.
  3. Co miesiąc firma doładowuje karty – zdalnie i zbiorczo, bez potrzeby kontaktu z każdym pracownikiem z osobna.
  4. Pracownicy korzystają z kart w punktach gastronomicznych, sklepach spożywczych czy przez aplikacje mobilne.

W Edenred system jest gotowy do działania niemal „od ręki”. Nie wymaga integracji z systemami ERP, nie generuje dodatkowego obiegu dokumentów i może być obsługiwany z poziomu prostego panelu online. Co ważne, firma może samodzielnie decydować o tym, kogo obejmuje benefit i jak będzie wysokość finansowania – bez sztywnych ram czy zobowiązań. Dzięki temu wdrożenie kart lunchowych przynosi oszczędności i nie zabiera czasu zespołom HR, które – jak wiemy – i tak mają pełne ręce pracy.

Dlatego jeśli planujesz przebudowę systemu świadczeń pozapłacowych, karta lunchowa powinna znaleźć się wysoko na Twojej liście. To efektywne wykorzystanie budżetu i, po prostu, dobra inwestycja w ludzi.

Kamil Żejmo

Jako absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, zawsze byłem zafascynowany ludzkim aspektem biznesu. Moją pasją jest pisanie o HR, gdzie łączę teoretyczną wiedzę z praktycznymi doświadczeniami, aby pomagać innym zrozumieć złożoność zarządzania zasobami ludzkimi. Wierzę, że prawdziwa siła organizacji tkwi w jej ludziach, a moim celem jest tworzenie treści, które inspirują do budowania pozytywnych relacji zawodowych. Dzięki temu nieustannie poszukuję nowych perspektyw i idei, które mogą wzbogacić świat HR.

Skomentuj